Przekrzywiłem głowę patrząc się na waderę. Milcząc wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Ciągle. Mimowolnie na mój pysk wpłynął lekki uśmieszek.
-Co tak się patrzysz? Jestem w kolorach tęczy? -Zaśmiałem się, a ona speszyła. Ruszyłem przed siebie, uderzając waderę pyskiem. Zdezorientowana nadal patrzyła przed siebie. Mój uśmiech się powiększył. Przyśpieszyłem, a po chwili znalazłem się na wielkiej, fascynującej polanie. Dlaczego? Nie wydaje się dziwne, gdy wielka łąka jest cała we kwiatach, a centralnie na środku stoi rozłożyste drzewo? Nie? Dla mnie to dziwne... Nie ma co. Podszedłem do drzewa i zmieniłem w chłopaka, o blond czuprynie. Usiadłem pod nim. Patrzyłem się na biały puch uśmiechając się przy tym. Po kilku minutach usłyszałem ruch... Łapy, które pewnie, a zarówno obojętnie zatapiały się w bieli. Podniosłem wzrok i napotkałem oczy wadery - Night. Uśmiechnąłem się lekko, widząc u niej wzrastającą agresję. Westchnąłem i oparłem głowę o korę. Wilczyca zbliżając się do mnie cały czas przy tym spinając mięśnie. Zasłoniłem szkarłatne oczy powiekami. Zatrzymała się kilka kroków ode mnie warcząc.
-To ja.
Zamilkła. Nie musiałem widzieć, że była zmieszana. Przeczucie.
(Night? :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz