Wparowałem na waderę i powaliłem ją na ziemie. Po chwili zorientowałem się że to nie jest zając...
-Wybacz.. -zeszłem z wadery, Ta wstała i Otrzepała się z kurzu patrząc na mię jak na idjotę w sumie nie dziwie się...
- Można wiedzieć co to miało być?-Popatrzyła na mię krzywo.
-wiozłem Cię za kogoś innego.. a raczej za coś innego..
-Niby za co?! -warknęła z poirytowaniem.
- Nie twoja sprawa.- Warknąłem a znamionach na labach oraz demoniczny Uśmiech na klacce piersiowej tak jakby się zapaliły... Wadera gdy ujrzała to cofnęła się kilka kroków i zamilkła.
-Ja już lepiej pójdę.- rzuciłem waderze spojrzenie i odszedłem.
(Hope?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz