niedziela, 27 grudnia 2015

Od Raven c.d Moon

Wiedząc, że mam wiele czasu, chodziłam leniwie przed siebie. Zaczęłam biec. Powoli, starając się nie potknąć i nie zaliczyć tysięcznej gleby, wywołanej przez głupi korzeń. Wybiegłam z lasu, będąc na wielkim polu. Zwolniłam, gdy ujrzałam dom, samotnie stojący. Nad nim wędrowały bardzo ciemne chmury, które chciały by ostrzec, żeby lepiej się nie zbliżać. Mimo to, szłam przed siebie. Zatrzymałam się i patrzyłam na dom. Coś huknęło, a ja podskoczyłam i cała spięta oglądałam się wokół szukając źródła hałasu. Mimo niepokoju, zbliżałam się do domu. Chwilę później słyszałam szepty. Śmiech. Głośne rozmowy. Patrzyłam się z przerażeniem na dom. Przed oczami pojawiały mi się najgorsze momenty życia. Przestały. Odwróciłam się i zaczęłam biec, czując jak niepokój powoli zmniejsza się. Biegłam nie patrząc pod nogi. Zwolniłam i zatrzymałam się, uspakajając oddech. Rozejrzałam się, czy nikogo nie ma w pobliżu i położyłam się, zamykając oczy i starając wygonić pozostałości po obrazach. "Tak... Ta moja głupia ciekawość, kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa" Pomyślałam. Wstałam, na moje szczęście przede mną leniwie płynął strumyk. Podeszłam i z obrzydzeniem spojrzałam na niego.
-Nie mam innego wyjścia... -Burknęłam i zaczęłam pić zimną wodę.
-------
Łaziłam bez celu po lesie. Od czasu do czasu coś pazurem nabazgrałam na drzewie. Nie, to nie jest moje motto. A może jednak? Kto wie... Poczułam, że ktoś znajduje się przede mną. Nie tylko czyjąś obecność, krew również. Powoli, lecz pewnie zbliżałam się. Zatrzymałam się, ukrywając za drzewem. Kilkanaście kroków dalej, stała czarno-biała wadera, który konsumował królika. Na widok pożywienia zrobiłam się głodna. Głośno, przełknęłam ślinę patrząc się to na królika, to na wilczycę. Nie pewnie wyszłam zza drzewa i szłam, starając nie nadepnąć na żadną gałąź. Ku mojemu przykremu szczęściu, nadepnęłam na coś. Na kogoś, a ten ktoś pisnął i uciekł. Mysz. Zaśmiałam się. Zwróciłam uwagę wilka, który patrzył się na mnie. Zacisnęłam zęby i zaczęłam się cofać. Zatrzymałam się, gdy wpadłam na drzewo. Uderzając o drzewo sztylety, które miałam przypięte do grzbietu, odczepiły się i upadły nieco dalej mnie. Wilczyca wyprostowała się i zbliżyła o kilka kroków. Zgarbiłam się, po czym wyprostowałam. Patrzyłam wilkowi prosto w oczy, wiedząc, że albo się przestraszy i odejdzie, albo będzie stał tu jak kołek i czegoś oczekiwał.
-Jestem Raven -Uniosłam wyżej łeb, nadal patrząc się wilczycy w oczy.

(Moon? :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy